Sunday, September 16, 2012

Demonstrate Your Faith

Saint Jacob Apostle in his letter which is quoted in today's Second Reading of the Liturgy of the Word of the Twenty  Fourth Sunday of Ordinary Time Cycle B, writes the following profound words:

"What good is it, my brothers and sisters,
if someone says he has faith but does not have works? 
Can that faith save him? 
If a brother or sister has nothing to wear
and has no food for the day,
and one of you says to them,
"Go in peace, keep warm, and eat well, "
but you do not give them the necessities of the body,
what good is it?
So also faith of itself,
if it does not have works, is dead.

Indeed someone might say,
"You have faith and I have works."
Demonstrate your faith to me without works,
and I will demonstrate my faith to you from my works." (Jas 2:14-18)


Demonstrate your faith. We hear so much these days that the faith is a private matter of a believer. So wrong! It is totally contrary to what the Scripture teaches us. Demonstrate your faith! Especially through your life and deeds, not words only which have no backup in our testimony to the truth of what we proclaim. As Saint Jacob teaches us today in his letter.

As I ponder on the gravity of this teaching, I would like to recall someone who put an immense influence on my life and understanding of the Gospel and its translation in our daily lives. Someone whom I met long time ago, someone who demonstrated his faith to me not with his words only, but rather through his silent suffering, testimony of quiet, determined life, and his testimony is still live and powerful in my mind and heart.

NOTICE: The following text belongs to my autobiography in which I wrote a passage on that person - Rev. Canon Mieczysław Polewka, who was a resident priest, suffering from sclerosis multiplex, in St. Kazimierz Parish in Kraków-Grzegórzki. For those of you who are not Polish speakers, please highlight the text and use the google translator or any other translating software.

"Ksiądz Mieczysław Polewka był rezydentem w naszej parafii. Chorował na gościec postępujący, cierpiał okropnie, ale nigdy nie słyszałem, by narzekał. Podczas posiłków na plebanii nieraz widziałem, jak długo się zbierał w sobie, by móc wstać od stołu. A robił to tak, że ktoś, kto nie wiedział nic o jego chorobie, nie domyśliłby się, jak bardzo cierpi.

Ten kapłan był dla mnie bohaterem. I nadal nim jest. Ciągle o nim pamiętam.

Jest dla mnie wzorem kapłana, który włączył cierpienie w swoje duszpasterstwo i uczynił z niego potężną broń.

Jest dla mnie wzorem prostoty, uśmiechu i dobroci. Jest dla mnie żywą nadal księgą mądrości. Jest dla mnie niedości- gnionym wzorem kaznodziei. Jego krótkie, kilkuminutowe kazania, szczególnie te w pierwsze piątki miesiąca, były perłami homiletyki. Proste, przenikające serce i sumienie jak miecz obosieczny. Do dziś brzmią w mych uszach i sercu jego słowa... A kiedy Pan w miłosierdziu swoim postanowił go zabrać do siebie w wigilię pierwszej niedzieli Adwentu 1984 roku, jego pogrzeb w naszym kościele parafialnym stał się manifestacją miłości i wdzięczności parafian dla tego niezwykłego kapłana. W jego konfesjonale wierni położyli bukiet kwiatów i zapalili świecę. Był cudownym spowiednikiem. Wiem o tym. Ja też u niego się spowiadałem...

Niedługo po pogrzebie pojechałem pomodlić się na jego grobie w Jaworniku. Przejeżdżałem tamtędy nieraz, wiedziałem, gdzie jest cmentarz – tuż przy drodze, bramka cmentarna zawsze była otwarta. Ale gdy przyjechałem wtedy, specjalnie, by się pomodlić na jego grobie, bramka była zamknięta. Odczytałem to jako znak, że nie trzeba się już modlić za księdza Miecia, tylko raczej do niego! A wkrótce potem przyśnił mi się ksiądz Miecio, jak stał uśmiechnięty w ogrodzie rozświetlonym słońcem, pośród kwitnących jabłoni, otoczony szczęśliwymi ludźmi, trzymający kwiaty w dłoni, ubrany po kapłańsku, w komży, birecie i stule. Co by tu nie mówić o snach, wierzę, że są sny prorocze, od Boga pochodzące, takie jak te, które się śniły Świętemu Józefowi. Dla mnie był to znak, że ksiądz Miecio jest w niebie.

Gdy trafiłem do Kiabakari, zobaczyłem, że w starej kaplicy na wzgórzu, dedykowanej św. Robertowi Bellarminowi, stała figura świętego tuż obok ołtarza. Ale twarz świętego to był ksiądz Miecio, wypisz wymaluj..."


No comments:

Post a Comment