Sunday, May 26, 2013

Retreat - Sunday - First Day Texts

As promised, but a bit earlier as I've got a couple of hours of break midday, I would like to share with you the texts from today's homilies on the first day of our parochial retreat, so all of you far away from Kraków may join us and follow the path we have just taken. These are two homilies - one general and one for children's Mass (today we celebrated the first anniversary of the First Communion of children who received the First Communion in May last year). I post original texts in Polish, so please, use the Google translator to choose your language. Continue praying for us. Thank you.


Homilia ogólna na rozpoczęcie misji świętych
Parafia św. Kazimierza, Kraków-Grzegórzki,
Niedziela, 26 maja 2013 roku

W uroczystość Tajemnicy Boga w Trójcy Świętej Jedynego, rozpoczynamy naszą duchową podróż do Domu Ojca, do nowego Wieczernika, gdzie czeka na nas Ojciec bogaty w Miłosierdzie, gdzie Jezus zaprasza nas do stołu na degustację owocu winnego grona, jak nam obiecał, gdzie Duch Święty wypełnia Dom Boży miłością, czułością i sprawia, że każda i każdy z nas czuje się kochany, potrzebny, i spełniony. To nasz dom. Ku niemu zmierzamy przez życie, każdy na swój sposób, ale we wspólnocie Kościoła, bo, jak mówi Pismo - “Nie mamy tutaj trwałego miasta, ale szukamy tego, które ma przyjść.” (Hbr 13:14)

Ojciec duchowny krakowskiego seminarium zadał kiedyś pytanie klerykom po powrocie z pielgrzymki na Jasną Górę - “O co Was zapytał papieski kaznodzieja, Ojciec Cantalamessa, w czasie pielgrzymki?” Pytanie O. Cantalamessy brzmiało: „Jaka jest najważniejsza potrzeba naszej Matki Kościoła?” Było powtórzeniem pytania Pawła VI. Klerycy nie zapamiętali pytania, żaden z nich.

To pytanie zadaję Wam dziś, w Dzień Matki, moi sąsiedzi z Grzegórzek. Wasza odpowiedź będzie zawierać nadzieję, czego się jeszcze spodziewacie, na co jeszcze oczekujecie. Najważniejsze jak rozumiemy Kościół po latach naszego osobistego doświadczenia bycia jego częścią. To pytanie stawia nas w samym centrum naszych świętych misji.

Sama forma mówienia o Kościele jako o Matce wydaje się już trochę archaiczna. Dziś tak nie mówimy i co ważniejsze - tak nie myślimy i nie czujemy. Rozważania Henri de Libaca o Kościele są piękne, ale jakby trącące myszką: „Każdy prawdziwy katolik żywi wobec Kościoła uczucie czułej pobożności. Lubi nazywać Go tym mianem „matki”, zrodzonym w sercach jego pierwszych dzieci…powtarzać za św. Cyprianem i Augustynem: „Nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za matkę”. I może to też jest nasz ważny problem i sens tych misji. Potrzeba przywrócenia drogi od Maryi, Matki Kościoła, do Kościoła Matki. Potrzeba zagospodarowania naszej żywej wspólnoty Kościoła z miłością, czułością, gdzie każda i każdy jest kochany, potrzebny, chciany, gdzie możemy kochać i służyć i być szczęśliwymi w Bogu, który jest w nas i wśród nas.

Jako biskup Monachium kardynał Ratzinger wybiera na kamień węgielny pod budowane seminarium słowa z Pierwszego Listu Świętego Piotra: „Wy również niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia…” (1 P 2:5) I zauważa co na pozór jest tylko uwagą egzegetyczną: „w naszym wersecie uwaga o budowaniu wyrażona jest w stronie biernej, pozwólcie się budować jako żywe kamienie, jako duchowy dom…my takie słowa zamieniamy na stronę czynną (to ta operacja w gruncie rzeczy zamienia budowanie Królestwa Bożego w wieżę Babel)…

Tutaj zostało poruszone coś bardzo dla nas istotnego, budować oznacza być budowanym… Budowniczym jest Bóg albo Duch Święty…musimy przyjąć na siebie los bycia ociosanym…latorośl, która ma przynosić owoce, musi zostać oczyszczona, musi dać się przyciąć. Sama się nie przycina. Droga do obfitszego owocu prowadzi przez ból oczyszczenia. Pomagać posiąść umiejętność pojednania, przebaczania, zapominania, do znoszenia siebie nawzajem…umieć towarzyszyć ludziom w ich bólu. Jak mam temu sprostać, gdy najpierw sam się tego nie nauczę? Umiejętność przyjmowania cierpienia i wytrwania w nim jest podstawowym warunkiem pomyślności człowieczeństwa, tam gdzie nie została ona nabyta, porażka życia jest nieunikniona.

Kardynał Ratiznger postuluje zamiast słowa asceza użyć wyrażenia - TRENING - jako pracę przezwyciężania siebie we wspólnocie. Twórcza BIERNOŚĆ. Zdolność do bólu prawdy o sobie otwiera nas na Ducha. Ale tylko poddani takiemu ciosaniu jesteśmy przez samego Boga leczeni z autolatrii - kultu siebie.

Przyjmujemy w Komunii Świętej Tego, który przyjął los kamienia ociosanego i odrzuconego. To zdanie o Jezusie: „Kamień odrzucony przez budujących stał się kamieniem węgielnym” (Ps 118:22) może być opisem nas samych. Sedno nawrócenia. Odrzucamy siebie jako kamień, o którego kształcie i przydatności wie tylko Twórca i Architekt tej żywej budowli. Nie pozwalamy się ociosać. Sami sobie chcemy nadać kształt według własnego upodobania. Szlifowanie diamentów to sztuka dostrzeżenia w nich ukrytego perfekcyjnego kształtu. Jak znana wszystkim definicja rzeźby Michała Anioła: „W każdym bloku marmuru kryje się rzeźba, wystarczy tylko ją dostrzec i odłupać zbędne fragmenty.” Geniusz bierności, nie tworzy, nie wymyśla, tylko widzi kształt i pozwala mu się uwolnić. To zgoda na prawdę o sobie znaną tylko Bogu.

To co my wyrzucamy jako nic nie warte, naszą słabość, grzeszność, ubóstwo - jest kamieniem węgielnym dla Boga. Co prezentujemy jako nasze sukcesy, zdobycze - staje się często przeszkodą. Niezgoda na ten kształt zamyślony przez Boga rodzi cierpienie. Przeciwnie: „gotowość oczyszczenia zapewnia humor i szczęście…” Jezus kamień węgielny, i prawdziwy Rzeźbiarz naszego życia. Pozwólmy Mu wziąć nas na nowo w swe twórcze dłonie i ociosać nas tak w czasie tych świętych dni modlitwy, refleksji i skupienia we wspólnocie miłości, by wyłonił się w nas perfekcyjny obraz nas samych wymyślony z pietyzmem i miłością przez Boga od zarania dziejów. Nie bój się, nie uciekaj, uwierz, że tylko On ma doskonale przemyślany plan dla Ciebie a przez Ciebie dla innych. Bo wszystko dobro, które się dzieje w moim życiu, jest przecież zawsze dla dobra całej wspólnoty. Tak Bóg odpowiada na nasze modlitwy, zawsze mając na uwadze dobro całej wspólnoty Kościoła.

Wyruszajmy zatem w drogę. “Jedyna podróż to podróż wgłąb samego siebie” powiada Rainer Maria Rilke. Przez siedem dni tej podróży w głąb nas samych i w głąb Kościoła, Bóg będzie nas oczyszczał i rzeźbił na nowo i siódmego dnia odpocznie z czułością w nas i w naszej wspólnocie. A my będziemy gotowi zaprosić na nowo z czułością i żywą wiarą Jezusa Miłosiernego na Grzegórzkach, naszym wspólnym domu.

Wychodzimy ze starych Grzegórzek do nowych Grzegórzek konsekrowanych Duchem Chrystusa jak pielgrzymi, nie jak juczne muły. Za anonimowym rosyjskim pielgrzymem powtarzamy w sercu te słowa - „Z łaski Boga jestem człowiekiem i chrześcijaninem, przez czyny wielkim grzesznikiem, z powołania — marnym pielgrzymem, włóczącym się z miejsca na miejsce. Cały mój majątek ziemski, to torba na grzbiecie zawierająca trochę suchego chleba, a w kieszeni mego ubrania, Święta Biblia. Nic więcej".

Zabieramy zatem do naszej pielgrzymiej sakwy Pismo Święte, ale i notatnik, długopis i różaniec. I otulamy się płaszczem świetego milczenia i ciszy na najbliższe siedem dni. To święte milczenie doprowadzi do szału demony, które bezkarnie żerują na kakofonii naszego życia. Tabernakulum milczacego Boga to cisza w nas. Tak się dzieje już od Eliasza. Tylko w ciszy i milczeniu spotkamy Żywego Boga i usłyszymy Jego szept.

Dopilnuj zatem, by cisza spowiła Ciebie i Twój świat w tych dniach. Aby Bóg w niej zechciał odezwać się do Ciebie. Byś mogła i mógł usłyszeć i zobaczyć Boga, gdy przyjdzie do Ciebie. W godzinie, którą On już dla Ciebie zaplanował. To pewne, że On przyjdzie do Ciebie w ciągu tych dni. Bądźcie czujni. Nie przegapcie Jego przyjścia, oszołomieni hałasem codzienności.

Wyłącz telewizor i radio na cały tydzień, świat się nie zawali w tym czasie, zanurz się w ciszę kipiącą Życiem Boga. Będzie bolalo przez pierwsze dni. Tak jak wstretny jest poczatkowo smak herbaty, gdy odstawiasz cukier, podobnie i z ciszą i milczeniem. Będzie Cię nosić i kusić. Wytrzymaj, na miłość Boga! Kto cierpliwy, ten zjada dojrzałe owoce - mówią mądrzy ludzie w Afryce. Zapewniam Cię, jeśli serio podejdziesz do naszych misji, zbierzesz niezwykłe żniwo dzięki tej ciszy. To pewne, pewniejsze niz milosc Twego dziecka czy wlasnej matki do Ciebie.

Złe duchy w naszym życiu, którym my, uczniowie Jezusa, nie dajemy rady na codzień, wymagają specjalnej terapii - właśnie takich tygodniowych misji, a w nich trzech leków, którym na imię - modlitwa na serio, post na serio i jałmużna na serio. Jesli tylko chcemy do tego czasu łaski i światła Bożego podejść poważnie i zobaczyć efekty duchowej terapii.

Jaka ta modlitwa? Popatrz na osoby, które siedzą obok Ciebie po prawej i po lewej stronie. Zapytaj ich o imię. To są osoby, za które będziesz odpowiedzialna / odpowiedzialny duchowo przez najbliższych siedem dni, a może i przez całe życie, jeśli zechcesz. Być może ich już nie zobaczysz w czasie tych misji, może bedą chodzić na inne Msze i spotkania, może będziecie się rozmijać. Nieważne. Ważne jest to, że tu i teraz, u progu naszej pielgrzymki, jesteście razem. Proszę, byś w intencji tych osób odmówił/a porządnie koronkę do Miłosierdzia Bożego codziennie, niekoniecznie o godz. 15. Wtedy, kiedy będzie to możliwe. Ja będę się modlił za nieobecnych dziś i za chorych w domach. Wy wszyscy módlcie się za mnie, by Bóg posłużył się mną, jak tylko On chce, dla Waszego dobra.

To jedna sprawa, absolutnie ważna. Jak nie będziemy się modlić wzajemnie za siebie, to nic nie będzie z tej naszej wędrówki. Pogubimy się. Musimy iść asekurując się i trzymając za ręce. Poproście także chorych i cierpiacych w rodzinie o szczególną modlitwę i ochronę od Złego, który będzie mieszał. Poproście wszystkich znajomych na forach i serwisach społecznych o modlitwę w intencji naszych misji. Byśmy nie ustali w drodze, tylko doszli i spotkali Jezusa Zmartwychwstalego i milosiernego, nie tylko w znaku swego obrazu, który nadchodzi, lecz przede wszystkim w naszej żywej, czułej, kochającej się, odważnej i odpowiedzialnej wspólnocie Kościoła, wśród której On się przechadza z lubością.

Druga sprawa - post. Nie zabieramy lodówek ze sobą ani sklepu monopolowego w naszą duchową podróż. Idziemy na pustynię ducha, gdzie nie ma supermarketów. Nasz pielgrzymi jadłospis niech to odzwierciedli i ujarzmi żądania naszego ciała. Niech będzie skromny przez te dni. Jedz tylko tyle, żeby podtrzymać swoje życie i brać udział w naszej wspólnej wędrówce. A konkretnie - odmów sobie przez ten tydzień to, co najbardziej lubisz jeść na codzień. Jeśli ja lubię chrupiące bułki rano, to teraz będę jadł zwykły chleb. Odstaw alkohol w każdej postaci. Pij herbatę, kawę lub wodę zamiast słodkich gazowanych napojów. Pamiętaj - najedzony do syta człowiek nie zobaczy Boga.

Trzecia bardzo ważna rzecz. Jałmużna - znak miłosiernego, troskliwego dla innych serca - jest istotnym elementem tej wędrówki przez pustynię ducha. Dłoń zaciśnięta w pięść, niezdolna do dawania, nie może również przyjąć daru od Boga i ludzi. Przychodzę zatem do Was z konkretną propozycją dobrego uczynku. Proszę, byście zabrali po Mszy świętej list w Ważnej Sprawie, który do Was napisałem z okazji mojego srebrnego jubileuszu kapłaństwa, w sprawie jałmużny na rzecz tych, którym służę w Afryce. Nasze dzieci w Kiabakari potrzebują porządnej szkoły. Budujemy ją od 2007 roku i nie możemy skończyć. Proszę, abyście przeczytali ten list uważnie i odpowiedzieli gestem przemyślanego daru na tacę w przyszłą niedzielę, lub w innym sposób tak, jak to wyjaśniłem w tekście listu. To bardzo ważny gest, na który liczę, a który Wam przyniesie ogrom Bożej wdzięczności. Z góry dziękuję za życzliwy oddżwięk mego apelu!

Ta nasza wędrówka w głąb poprowadzi nas najpierw na pustynię do Góry Horeb. Pozbieramy rozbite tablice Mojżesza, odkryjemy ołtarze bożków w nas. Zajrzymy do pracowni świetego Józefa, żeby nauczyć się, jak się robi porządny stół. Pogadamy z Nikodemem o tym, że najlepsze jeszcze jest przed nami. Przejdziemy przez dolinę suchych kości, pójdziemy się napić przedniego wina w Kanie Galilejskiej, przyglądniemy się zapracowanym dłoniom Marty i zmarszczkom w kącikach Jej oczu, poczekamy, aż się wzburzy woda w sadzawce Owczej w Jerozolimie, podsłuchamy rozmowę kobiet, które były w drodze do Grobu Jezusa i martwiły się, kto im odsunie kamień. Zejdziemy do podziemia i odwiedzimy tych, którzy odeszli, a żyją nadzieją. Pójdziemy z Jezusem do domu Jaira i na spotkanie z bogatym młodzieńcem, potowarzyszymy Eliaszowi, który miał już dość wszystkiego i marzył o eutanazji. Zajrzymy na rynek miasteczka i pogadamy, jak to jest z miejscem w winnicy Pana.

Jednym słowem - czeka nas ekscytująca wyprawa. Jesteśmy Drużyną Bożego Słowa.

Nasze spotkania misyjne, mimo, że podzielone są na tak zwane nauki ogólne i na stanowe, tak naprawdę stanowią jedną wielką całość. Byłoby pożyteczną sprawą, gdyby w miarę możliwości udało się Wam w nich wszystkich wziąć udział. Nawet tych dla dzieci, bo choć językiem obrazowym będę do dzieci przemawiał, to nie znaczy, że o infantylnych sprawach będzie mowa. Wręcz przeciwnie. Bardzo istotnych i pożytecznych dla każdej i każdego z nas.

Nauka ogólna przez pierwsze trzy dni będzie ta sama o godzinie 9 i o 19. Ale już po Bożym Ciele - w piątek i sobotę każda nauka będzie inna.

Zobaczcie, jak Wam grafik tego tygodnia pozwala. Zapraszam.

Acha, jeszcze jedno. Prośba. Powiadają - Nie dyskutuj o piłce nożnej z tymi, którzy ciągle grzeją ławkę rezerwowych. Dlatego proszę - nie trać czasu na dyskusję o sensie naszych misji z tymi, którzy z własnej woli nie chcą w nich wziąć udziału. Nie mówię o tych, którzy z oczywistych powodów nie mogą, a chcieliby. Każdy z nas jest zaproszony. Każdy z nas będzie prowadzony przez Bożego Ducha. Pielgrzymka nasza jest wspólna, ale jest też sumą indywidualnych duchowych podróży każdej i każdego z nas. Drzwi są dla wszystkich chetnych otwarte. Decyzja o udziale należy tylko i wyłącznie do Ciebie.

Steven King napisał, że “oszukujemy siebie tak często, że gdyby nam za to płacili, moglibysmy sie spokojnie utrzymac”. Nie bój się tego, co usłyszysz i zobaczysz w trakcie naszych spotkań, co odkryjesz w sobie. Zdejmij maskę. Nie udawaj. Popatrz na siebie w prawdzie. A ta prawda Cię wyzwoli mocą Bożego Ducha.

W imię Boga miłosiernego, w towarzystwie naszego Patrona, Św. Kazimierza, Archaniołów, Aniołów i wszystkich Świętych, wspierani mocą modlitwy dusz czyśććowych - ruszajmy w naszą duchową podróż. Juz czas! Amen.


---------------------------------------------------------


Homilia na rocznicę Pierwszej Komunii Niedziela
Parafia św. Kazimierza, Kraków-Grzegórzki, 
Niedziela, 26 maja 2013 roku, Msza o godz. 11.00

Wczoraj wieczorem siedziałem sobie w domu i przygotowywałem się do dzisiejszej Mszy świętej. Dziadostwa nie wolno robić, trzeba ładnie wyglądać w kościele, bo to Dom Boży, a my przecież jesteśmy dzieci Boga, które On sam stworzył i odkupił Ofiarą na Krzyżu Pana Jezusa. Gdy przychodzimy do Domu, gdzie Pan Bóg nas zaprasza do swojego stołu, byle jak się nie możemy ubrać.

Buty moje nie były zbyt czyste, więc postanowiłem je wypastować. I to tak porządnie, bo to dzisiaj niedziela, Dzień Pański, Uroczystość Trójcy Świętej, Dzień naszych Mam i dodatkowo jeszcze Wasza rocznica Pierwszej Komunii Świętej, wielka sprawa! To już rok, jak nosicie w sercach Pana Jezusa i możecie sobie tak z Nim rozmawiać bliziutko. Jesteśmy z Was bardzo dumni. Oj, pomyślałem sobie - w taki wyjatkowy dzień trzeba się bardzo dobrze przygotować.

Jak zacząłem pucować moje lakierki, to tak się patrzyłem na te buty i zastanawiałem się, jakby mogły mówić, co by mi powiedziały? Nachodziły się ze mną przez dobrych kilka lat. I tak instynktownie pochyliłem się, jakbym rzeczywiście chciał z nimi porozmawiać, a tu nagle usłyszałem marudzenie i narzekanie - ‘Wojtek, przestań! To boli! Co to za twarda szczotka? Daj spokój! Zostaw te sznurówki, co Ci przeszkadzają? Zgłupiałeś?! Co tam znowu dłubiesz? A ta woda, to po co? Ależ ten gość uparty! Zostaw nas w spokoju! No masz, a co to za czarna maść? I to jak śmierdzi! Ale to boli! Ludzie, pomocy!

Mimo tego, że moje buty tak marudziły i się broniły przed czyszczeniem i pastowaniem, to jednak nie przestałem. Bo wiedziałem, że jak skończę, to moje buty będą się cieszyć i będą dumne, że są takie piękne i lśniące.  I nie będą się wstydzić, gdy je założę i przyjdę dziś w nich do kościoła. 
Często się tak zdarza w naszym życiu, że i my, jak te moje buty, przechodzimy przez chwile takiego oczyszczenia. Chorujemy od czasu do czasu i czujemy się źle. Różne przykrości doznajemy od naszych kolegów i koleżanek. Nie zawsze nam wszystko wychodzi, nawet gdy się staramy. Nie zawsze podobają się nam uwagi naszych rodziców i bliskich, gdy korygują nasze błędy czy złe zachowanie, gdy zachęcają nas do większych starań w szkole i gorliwości w różnych zajęciach, które pomagają nam rozwijać talenty otrzymane od Pana Boga i coraz bardziej Jemu i ludziom podobać się, nie tylko na zewnątrz, ale przede wszystkich przez nasze charaktery, dobre zachowanie i postępy w nauce i mądrości u Pana Boga i ludzi.

Wiadomą jest rzeczą, że nikt z nas, czy jest duży czy mały, nie lubi jak się go krytykuje, poprawia, zwraca uwagę, albo gdy trzeba pościć, albo gdy jesteśmy chorzy. To nie są przyjemne chwile. Tak, nie są przyjemne, ale mimo to konieczne, pożyteczne i potrzebne. I dopiero po czasie dostrzegamy to i jesteśmy Panu Bogu i naszym bliskim i wychowawcom wdzięczni. Wzrastamy w łasce i mądrości u Boga i ludzi, jak mówi Pismo Święte.

Przeżywacie dziś swoją rocznicę przyjęcia po raz pierwszy do serca Pana Jezusa. To wielka sprawa. Już cały rok idziecie przez życie z Jezusem w Waszych serduszkach. Nie spotkacie w swoim życiu większego przyjaciela niż Jezus. On zawsze jest i będzie z Wami, On Was nigdy nie opuści, On się nigdy nie zdenerwuje i nie powie, że ma Was dość, że zrywa przyjaźń z Wami. O nie! Jest i będzie z Wami przez całe życie a potem w niebie. Super sprawa. A mówię to Wam z własnego doświadczenia.

Gdy w zeszłym roku przyjmowaliście Waszą Pierwszą Komunię Świętą, ja obchodziłem 40-tą rocznicę mojej Pierwszej Komunii Świętej. Niesamowita rzecz. Czterdzieści lat wędrowania przez życie z Jezusem. I dotąd jest ze mną a ja z Nim. Bardzo Mu dziękuję za tę przyjaźń,  On nigdy mnie nie opuścił i zawsze był ze mną zwłaszcza w chwilach, gdy byłem sam, było mi źle i inni ludzie mnie opuścili. I proszę abyśmy dalej szli przez życie z uśmiechem na twarzy i nadzieją w sercu.

Dzisiaj Pan Jezus przyjdzie do Was na nowo w Komunii Świętej, żebyście razem mogli świętować tę piękną rocznicę Waszego pierwszego spotkania. 

Ale dziś także dzieje się jeszcze coś innego bardzo ważnego. Wszyscy razem, Wy, Wasi rodzice, bliscy, koledzy i koleżanki z osiedla, czy z ulicy, sąsiedzi, my tu zgromadzeni w kościele, nawet ksiądz proboszcz, ksiądz Wiesiu, ksiądz Paweł, siostra Sabina w zakrystii, pan organista - wszyscy rozpoczynamy niezwykłą wyprawę. Będzie to trudna wyprawa, długa, zajmie nam ona cały tydzień. Pójdziemy przez pustynię, pójdziemy przez wioski i miasta Ziemi Świętej, zajrzymy do stolarni Świetego Józefa, pójdziemy na wesele, w drodze na spotkanie z Panem Jezusem Miłosiernym, który już wkrótce do nas zawita w swoim obrazie Miłosierdzia Bożego. Chcę Was zaprosić, byście ruszyli z nami w tę fascynującą podróż!

Moi Kochani, dzieci, młodzieży i dorośli,

Pan Bóg posyła nas na drogę w czsie naszych misji. Mówi nam, jak powiedział kiedyś dawno temu Abrahamowi - ‘Wyjdź z Twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, którą ci ukażę’ (Rdz 12:1) To nie wycieczka szkolna, nie podstawia nam autobusu, nie robi kanapek na droge, nie usuwa spod nóg kamieni, ale daje nam w zamian solidne buty. Jakie to znowu buty? To buty naszej dobrej woli, i mocnego postanowienia, że razem z naszymi bliskimi i przyjaciółmi będziemy codziennie przychodzić tutaj, by porozmawiać i zastanowić się nad ważnymi sprawami. I poddać się w ten sposób działaniu Bożej szczotki i pasty łaski Bożej, abyśmy zostali oczyszczeni i umocnieni i mogli stanąć na nowo pięknymi, mądrymi i pełnymi pokoju i radości przed Bogiem. I móc zaprosić na nowo Pana Jezusa Miłosiernego na Grzegórzki - odnowione Duchem Bożym.

Zabieramy do naszych pielgrzymich plecaków Pismo Święte, notatnik, długopis i różaniec. I otulamy się płaszczem świętego milczenia i ciszy w naszym życiu przez ten cały tydzien. Tabernakulum milczacego Boga to cisza w nas. Tak się dzieje już od Eliasza. Tylko w ciszy i milczeniu spotkamy Żywego Boga i usłyszymy Jego szept. 

Dopilnuj, by cisza spowiła Ciebie i Twój świat przez tych kilka dni. Aby Bóg w niej zechciał odezwać się do Ciebie. Byś mogła i mógł usłyszeć i zobaczyć Boga, gdy przyjdzie do Ciebie. 

Wyłącz telewizor i radio na cały tydzień, jeśli to możliwe, zanurz się w ciszę kipiącą Życiem Boga. Będzie bolalo przez pierwsze dni. Tak jak wstretny jest poczatkowo smak herbaty, gdy odstawiasz cukier, podobnie i z ciszą i milczeniem. Będzie Cię nosić i kusić. Wytrzymaj, na miłość Boga żywego! Kto cierpliwy, ten zjada dojrzałe owoce - mówią mądrzy ludzie w Afryce. Zbierzesz niezwykłe żniwo w tej ciszy.

Problemy, którym nie dajemy rady w naszym życiu, wymagają czasem specjalnego leczenia  - własnie takich rekolekcji, dni skupienia, modlitwy i powrotu do Pana Boga, zerwania z tym, co niedobre w naszym życiu. A w tych rekolekcjach, żeby one były dobre i przyniosły efekty, potrzebujemy zaaplikować trzy leki duchowe - modlitwę na serio, post na serio i jałmużnę na serio. Dla Was, kochane dzieci, wystarczy jak będziecie się modlić za siebie, za Waszych Bliskich i za całą naszą wspólnotę parafialną i za mnie też. Bardzo na Waszą modlitwę liczę. Jest ona Panu Boga bardzo miła i może uczynić cuda w nas. Rodzice i starsi od Was mogą zaaplikować pozostałe dwa lekarstwa - post i jałmużnę.

Jaka ta modlitwa? Popatrz na osobę, która siedzi obok Ciebie po prawej i po lewej stronie. Zapytaj ich o imię. To są osoby, za które będziesz odpowiedzialna / odpowiedzialny duchowo przez najbliższych siedem dni, a może i przez całe życie, jeśli zechcesz. Być może ich już nie zobaczysz w czasie tych misji, może bedą chodzić na inne Msze i spotkania, może będziecie się rozmijać. Nieważne. Ważne jest to,  że tu i teraz, u progu naszej pielgrzymki, jesteście razem. Proszę, byś w intencji tych osób odmówił/a porządnie koronkę do Miłosierdzia Bożego codziennie, niekoniecznie o godz. 15. Wtedy, kiedy będzie to możliwe. Ja będę się modlił za nieobecnych dziś i za chorych w domach. To jedna sprawa, absolutnie ważna. Jak nie będziemy się modlić za siebie,  z czułością, z troską, za konkretne osoby, każdy za każdego, to nic nie będzie z tej naszej wędrówki. Pogubimy się. Musimy iść trzymając się za ręce. Poproście także chorych i cierpiacych w rodzinie o szczególną modlitwę i ochronę od Złego. Poproście wszystkich znajomych na forach i serwisach społecznych o modlitwę w intencji misji naszych. Byśmy nie ustali w drodze ale doszli i spotkali Jezusa Zmartwychwstalego i milosiernego, nie tylko w znaku swego obrazu, lecz przede wszystkim w naszej żywej, czułej, kochającej się, odważnej i odpowiedzialnej wspólnocie Kościoła.

Druga sprawa - post. Nie zabieramy lodówek ze sobą ani sklepu monopolowego. Idziemy na pustynię ducha, gdzie nie ma supermarketów. Nasz pielgrzymi jadłospis niech to odzwierciedli i ujarzmi żądania naszego ciała. Jedz tylko tyle, żeby podtrzymać swoje życie i brać udział w zdrowiu w naszej wspólnej wędrówce. A konkretnie - odmów sobie przez ten tydzień to, co najbardziej lubisz jeść na codzień. Jeśli lubię chrupiące bułki rano, to będę jadł zwykły chleb. Odstaw alkohol w każdej postaci. Pij herbatę lub wodę tylko zamiast słodkich gazowanych napojów. Pamiętaj - najedzony do syta człowiek nie zobaczy Boga.

Trzecia bardzo ważna rzecz. Jałmużna - znak miłosiernego, troskliwego dla innych serca - jest istotnym elementem tej wędrówki przez pustynię ducha. Przychodzę zatem do Was z konkretną propozycją. Proszę, byście zabrali po Mszy świętej list w Ważnej Sprawie, który do Was napisałem z okazji mojego srebrnego jubileuszu kapłaństwa, mówiący o sprawie jałmużny na rzecz tych, którym służę w Afryce. Nasze dzieci w Kiabakari potrzebują porządnej szkoły. Budujemy ją od 2007 roku i nie możemy skończyć. Proszę, abyście przeczytali ten list uważnie i odpowiedzieli gestem przemyślanego pięknego hojnego daru na tacę w przyszłą niedzielę, lub w innym sposób tak, jak to wyjaśniłem  w tekście listu. To bardzo ważny gest, na który liczę, który Wam przyniesie ogrom Bożej wdzięczności. Z góry dziękuję za życzliwy oddżwięk mego apelu!

Ta nasza wędrówka w głąb naszych serc i dusz poprowadzi nas najpierw na pustynię do Góry Horeb. Pozbieramy rozbite tablice Mojżesza, odkryjemy ołtarze bożków w nas. Zajrzymy z dziećmi do pracowni świetego Józefa, żeby nauczyć się, jak się robi porządny stół. Pogadamy z Nikodemem o tym, że najlepsze jeszcze jest przed nami. Przejdziemy przez dolinę suchych kości, pójdziemy się napić przedniego wina w Kanie Galilejskiej, przyglądniemy się zapracowanym dłoniom Marty i zmarszczkom w kącikach Jej oczu, poczekamy, aż się wzburzy woda w sadzawce Owczej w Jerozolimie, podsłuchamy rozmowę kobiet, które były w drodze do Grobu Jezusa i martwiły się, kto im odsunie kamień. Zejdziemy do podziemia i odwiedzimy tych, którzy odeszli, a żyją nadzieją. Pójdziemy z Jezusem do domu Jaira i na spotkanie z bogatym młodzieńcem, potowarzyszymy Eliaszowi, który miał już dość wszystkiego i marzył o eutanazji. Zajrzymy na rynek miasteczka i pogadamy, jak to jest z miejscem w winnicy Pana. 

Jednym słowem - czeka nas ekscytująca wyprawa. Jesteśmy Drużyną Bożego Słowa. Nasze spotkania misyjne, mimo, że podzielone są na tak zwane nauki ogólne i na stanowe, tak naprawdę stanowią jedną wielką całość. Byłoby pożyteczną sprawą, gdyby w miarę możliwości udało się Wam w nich wszystkich wziąć udział. Nawet tych dla dzieci, bo choć językiem obrazowym będę do dzieci przemawiał, to nie znaczy, że o infantylnych sprawach będzie mowa. Wręcz przeciwnie. Bardzo istotnych i pożytecznych dla każdej i każdego z nas. 

Nauka ogólna przez pierwsze trzy dni będzie ta sama o godzinie 9 i o 19. Ale już po Bożym Ciele - w piątek i sobotę każda nauka będzie inna. 

Zobaczcie, jak Wam grafik tego tygodnia pozwala. Zapraszam.

Acha, jeszcze jedno. Prośba. Powiadają - Nie dyskutuj o piłce nożnej z tymi, którzy ciągle grzeją ławkę rezerwowych. Dlatego proszę - nie trać czasu na dyskusję o sensie naszych misji z tymi, którzy z własnej woli nie  chcą w nich wziąć udziału. Nie mówię o tych, którzy z oczywistych powodów nie mogą, a chcieliby. Każdy z nas jest zaproszony. Każdy z nas będzie prowadzony przez Bożego Ducha. Pielgrzymka nasza jest wspólna, ale jest też sumą indywidualnych duchowych podróży każdej i każdego z nas. Drzwi są dla wszystkich chetnych otwarte. Decyzja o udziale należy tylko i wyłącznie do Ciebie.

Steven King napisał, że “oszukujemy siebie tak często, że gdyby nam za to płacili, moglibysmy sie spokojnie utrzymac”. Nie bój się tego, co  usłyszysz i zobaczysz w trakcie naszych spotkań, co odkryjesz w sobie. Zdejmij maskę. Nie udawaj. Popatrz na siebie w prawdzie. A ta prawda Cię wyzwoli mocą Bożego Ducha.

W imię Boga miłosiernego, w towarzystwie naszego Patrona, Św. Kazimierza, Archaniołów, Aniołów i wszystkich Świętych, wspierani mocą modlitwy dusz czyśććowych - ruszajmy w naszą duchową podróż.  Już czas! Amen.

No comments:

Post a Comment